piątek, 5 lutego 2016

Regeneracja

Potrzeba mi regeneracji. Potrzeba odpoczynku. Kiedyś przeczytałam, że dobry odpoczynek to taki, w którym angażujesz swój mózg w myślenie O CZYMŚ INNYM, a nie o tym, co ciągle Ci chodzi po głowie i spędza sen z powiek (praca, kasa, projekty, frustracje klientami, itp.). Z tegoż powodu wegetacja przed telewizorem to nie jest dobrym odpoczynkiem. Ale już pomożenie komuś, zaangażowanie się w cudzy świat, nauczenie się czegoś nowego, jakiś proces twórczy, to już tak. Czyli dobry odpoczynek wymaga wysiłku. :)

Wczoraj późnym wieczorem wracałam od rodziców z Koszałkiem i Psicą.  Koszał spał w swoim foteliku, a Psica trwała wiernie przy nim z nosem przy dyndającej w powietrzu nóżce. Nasza stała droga przez las. Ciemno, pusto, w tylnym lusterku - czarna smoła. Ni żywego ducha.

W głowie kołatała mi się rozmowa z Tatą:

- Mesiu?
- Tak?
- Wiesz, jak ja patrzę tak na ciebie, to ty już nie jesteś Mesią!
-?! Jak to!!!
- Ty jesteś panią Melanią.
- Nieeeeee! Ja nie chcę!!!

No nie chcę. Dla nich i przy nich, chcę odwiesić Panią Melanię na półkę i być przez chwilę małą dziewczynką. Co dostanie obiadek. Co zostanie skarcona, że nie nosi rajstop, a przecież zima. Co to może po obiadku położyć głowę na kolanach Mamy i dać sobie głowę do wydrapania, co jest taką miłą odmianą od ciągnięcia za włosy, walenia piąsteczką lub prób gryzienia.

Tak sobie jechałam i dumałam. Że baba już jestem. Pani Melania, dobre sobie!

I potem zaczął padać śnieg. Sypać. Sypać na wariata. Duże, rozłożyste ciapki sklejonych ze sobą płatków leciały zbiorowo, jak białe, urywane smugi światła, wprost na przednią szybę samochodu. Tak, jakby ktoś jechał przed nami z dmuchawą, która wypluwała te świetliste odcinki w przestrzeń.

To był wciągający, hipnotyzujący widok. Ta czerń dookoła i te białe smugi. Włączyłam długie światła. Smugi zaświeciły mocniej. Oślepiły mnie, widziałam gorzej białą, zasypaną drogę. Wrzuciłam normalne światła, smugi kontrastowały mniej z okalającą nas czernią, widziałam nieco lepiej.

Zauważyłyście kiedyś, że jak się jedzie samochodem, to z automatu obiera się sobie taki dogodny punkt na horyzoncie, na którym fiksujemy wzrok? To znaczy cały czas widzimy wszystko dookoła, ale wzrok ma taki jeden "punkt zawieszenia". W zależności od tego, gdzie ten wzrok sobie wisi, wówczas widok w kadrze szyby naturalnie dzieli się na np. 1/2 jezdni i 1/2 nieba. A jeżeli za kierownicą siedzi ktoś wyższy, to on może mieć 2/3 jezdni i 1/3 nieba.

Kiedyś tak sobie eksperymentowałam. Jak wyższy widzi tę samą drogę? A co się stanie, jeżeli będę sobie zmieniać ten punkcik, w którym zawieszam wzrok podczas jazdy, raz wyżej, raz niżej? Ano, zupełnie inna rzeczywistość! Niby ta sama, ale inna! Fascinejting!

Wczoraj, wracając do domu, znów tak się bawiłam. I te płatki śniegu leciały do mnie raz z wysoka, a raz ze środka tej czarnej planszy przede mną. Pomyślałam sobie, że po powrocie do domu muszę to spróbować opisać - to może odpocznę. Ale padłam do wyrka. A rano postanowiłam wstać, ubrać się ładnie i pójść do kawiarni z laptopem. Przede mną pracujący weekend, więc chwila wolnego mi się należy!

I tak, siedząc przy cappucino i pisząc tego posta, przy okazji przypomniałam sobie, że to, co  mnie jeszcze odpręża, to kino. A że kino mam pod nosem, to hop, siup, przeskok na drugie okno przeglądarki - i szybkie postanowienie: idę na seans na 11.00! A co!

Miłego dnia :)