sobota, 26 marca 2016

Wielka Sobota



Wreszcie usiadłam. Słyszę, jak w rurach coś brzęczy. A może to lodówka tak głośno chodzi? Psica rozłożyła się na swoim dywaniku, który już od dawna nie jest jej. No, bywa, wieczorami. Za dnia zarzucony jest klockami, autami, książkami, puzzlami, mazakami, ubraniami, resztkami jedzenia i różnymi innymi obiektami, które czasowo stanowią zainteresowanie Koszałka: zakrętki, kubki, pokrywki, sztućce, a nawet i najprawdziwszy śrubokręt.

Małżon poszedł pobiegać. Koszał chrapie u siebie. A ja mam chwilę ciszy.

Ciszy.

Mmm...

Cisza.

A w głowie myśli brak...

Jutro święta. Kolejne święta. Nie lubię świąt, bo są zawsze takie same. Z przymusu jeździmy raz do jednego domu, raz do drugiego. W tej układance ciągle jesteśmy dziećmi, co mają dziecko i żyjemy pod czyjeś dyktando.

Nie chcę tak. Święta pojawiają się zawsze nagle, w pędzie i równie szybko i niespodziewanie się kończą. Zupełnie bez sensu.

Postanowiłam cośkolwiek zmienić. Jakiś drobiazg, by się zatrzymać. Zatem... zrobiłam pisanki :). Po raz pierwszy w życiu kupiłam barwnik do jajek. Pojechałam do lasu, z Koszałem i narwałam gałązek. Zawiesiłam na nich swoje pisanki. Kupiłam dwa ceramiczne zające i zawiązałam im kokardki w kropki pod szyją. Upiekłam mazurka i ciasto marchewkowe. I zapowiedziałam wszystkim - drugi dzień świat obiad u nas!

I trudno. Będzie sztywno. Awkward silences. Nerwowa paplanina mojej Mamy. Teściowa, która przyniesie nadmiar swoich dań. Do umówionej zupy, na bank dorzuci jeszcze mięsiwo, kiełbasy, sałtaki i ciasta, a tym samym odbierze mi pole do popisu.

Teść będzie głosił swoje prawicowe opinie głośno i dobitnie, nie zważając zupełnie na to, że wszyscy angażują się w zgoła inną dyskusję i nikt go nie słucha. Potem teściowa uzna, że Teść się wygłupia, więc go strofuje, a on jej pysknie i zaczną się kłócić.

Siostry - moje i Małża będą siedzieć cicho i nic nie mówić. Babcie będą rywalizować o Koszała. Ja będę latać między kuchnią a salonem z wywieszonym jęzorem, w te i nazad, jak pies, któremu kijek ktoś rzuca.

A Małżon, cały dumny, będzie odpytywać, równie dumnego Koszałka:
- A jaki to ty masz biały samochodzik? (volvo)
- A jak robi...? i tutaj całe zoo
- A zaśpiewaj pioseneczkę! (titititititi)
- A powiedz hej!
- A zrób przysiad!
- A gdzie masz...? (i tu lecą części ciała)

No i takie to święta będą. A jakie będą Wasze?

Drogie Panie, przyjmijcie proszę ode mnie szczere życzenia - niech to będą dobre dla Was Święta, niech uda Wam się choć na chwilę wyhamować w tym pędzie, nie nażryjcie się za bardzo :) i łapcie pełnie miłości chwile do koszyczka wspomnień! Co ma się odrodzić, niech się odrodzi z nową siłą, a to, co ma odejść, niech odejdzie bez żalu. Pięknych Świąt! Alleluja!


Ściskam mocno,

Melka




8 komentarzy:

  1. Wszędzie chyba podobnie jest;)
    U nas tylko nie ma takich koszałków bo już wyrosły ale truchtem pobiegam miedzy kuchnią a salonem :)
    Wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Chciałoby się pomarzyć, że w naszych małych rodzinach, które tworzymy, będzie kiedyś inaczej. Że dorosłe dzieciaki będą potrafiły się dogadać, mówić o swoich potrzebach, a jednocześnie pamiętać o innych. Bajka. Marzenie :)

      Usuń
  2. Hmm, jakie będą (są) moje święta, Melu? Cóż... Nie bez powodu ich nie lubię. Tzn... Właściwie nie wiem, czy "nie lubię" to odpowiednie określenie. Są dzieci i potrafię cieszyć się Ich radością ze świąt. Czerpać jednak z tej radości chyba nie potrafię. A nie potrafię, bo nasza sytuacja rodzinna jest dość mocno skomplikowana- od kilku lat nie utrzymuję kontaktu z teściami. Mąż nie tylko początkowo akceptował moją decyzję i to, co z niej wynika, ale uważał, że miałam prawo ją podjąć. Ekhm, a później Mu się odwidziało. Rychło w czas. Ja ten etap w moim życiu zamknęłam, odzyskałam spokój, który teraz co święta jest mocno nadwyrężany. Dlatego wtorku wypatruję z utęsknieniem.
    Nie wiem, czy Cię to pocieszy, ale chyba mało jest rodzin, w których naprawdę "wszystko gra". Każda ma jakieś swoje- większa bądź mniejsze odchyły... Niektóre bywają zabawne, inne- ciężkie do zaakceptowania.
    W każdym razie- życzę aby ten obiad u Was się udał i żebyś mogła poczuć się prawdziwą panią swojego domu, która poza lataniem między kuchnią a salonem, znajdzie też czas, aby usiąść z gośćmi przy stole :)
    O tak, numer z jedzeniem teściowej znam. Mojej, tylko i wyłącznie ze względu na męża, pozwoliłam, zrobić JEDNO ciasto na chrzciny Elizy. Nie muszę pisać, że ciast było dużo więcej plus sałatki i coś na ciepło. I wiesz co? To było 9lat temu, a mnie nadal trafia szlag na tamto wspomnienie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nieźle... Mnie właściwie smucą takie historie, bo wszyscy tęsknią za rodziną, a jednak przez własne zranienia nie potrafią się dogadać. I ciągnie się takie zranione postrzeganie świata i siebie nawzajem na wieki wieków amen. I tak patrzę na rodzinę mojego małża i żal mi ich. Tylko teść żyje w swojej nieświadomości i jemu jest zawsze dobrze bo wszystko i wszycy są winni niepowodzeń, a on jest spoko. I z werwą wszystkich opierdziela i rad im udziela :) ech... Leżę na kanapie i czekam na gości. Wszystko gotowe. Choć już mały, nieoczekiwany zwrot akcji nastąpił... Opiszę całość po. Smacznego :)

      Usuń
    2. Czekam zatem na wpis "po" :)
      A wiesz, że ja od dawna zazdroszczę ludziom, którzy żyją w tej błogiej nieświadomości? Zastanawiałaś się kiedyś jak bardzo jest Im łatwiej, przyjemniej, prościej???

      Usuń
    3. Tak, zastanawiałam się i dochodziłam do tego samego wniosku. Pewni nie są pozbawieni frustracji i wkurwu, ale nie mając porównania do naszych poziomów analizy i emocji, nie zdają sobie sprawy, że ich chwilowe niesnaski, to PIKUŚ :))

      Usuń
  3. A u nas juz po swietach. Nie ma poniedzialku wielkanocnego. Trza do pracy smigac. Ale swieta byly fajne. Ameryka mnie troche od naszej tradycji odsunela. Przez wiele lat nie swiecilam jedzenia. Wielkanoc ty byl obiad u tesciow i tyle. W tym roku mnie wzielo. Jechalam w czwartek do domu i sobie myslalam o moich rodzicach. Twoj opis rodziny tesciow jak wypisz wymaluj moja rodzina :) Nie jestesmy blisko emocjonalnie, ale jednak tak mi sie strasznie zatesknilo za nimi. Zadzwonilam do nich i przez cala droge do domu gadalismy... o niczym i o wszystkim. Tak mi sie nagle zachcialo polskich swiat. Zrobilismy pisanki i dekoracje, poszlismy swiecic jedzenie, w niedziele zrobilismy sniadanie. Po poludniu bylo po amerykansku: kolacja z tesciami. Ale u nas w domu. Bez ganiania, bez stresu. Bylo dobrze. Troche smutno po obejrzeniu rodzinnych zdjec z Polski na FB, ale dobrze... Pozdrawiam i czekam na wiecej informacji "po".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i super. Zwróciłam uwagę na zdjęcia Twoich rodziców przy suto zastawionym stole. Siedzieli tak wyprostowani, patrząc prosto w aparat. I tak sobie pomyślałam, że oni tak siedzą... i chcieliby, abyście Wy wszyscy byli po drugiej stronie stołu, a niekoniecznie... ekranu. Fajnie, że mogliście sobie chociaż do syta porozmawiać. Alleluja!

      Usuń